niedziela, 11 listopada 2018

"Apartament w Paryżu" - Guillaume Musso

Madeline jest policjantką z Nowego Jorku, która po wielu traumatycznych przeżyciach ucieka do Paryża by odpocząć i podreperować zdrowie psychiczne. Gaspard to pisarz, na co dzień odludek mieszkający na jednej z Greckich wysp, jak co roku przybywa do Francji by w spokoju napisać nową sztukę. Los chce, że w wyniku nieporozumienia oboje wynajmują ten sam apartament, należący do zmarłego przed rokiem malarza Seana Lorenza. Początkowe kłótnie zanikają w świetle fascynacji dziełami artysty oraz jego tragicznej historii i ani się obejrzą, Madeline oraz Gaspard łączą siły w poszukiwaniu ostatnich trzech zaginionych obrazów. Nie spodziewają się, że historia Lorenza skrywa mroczne tajemnice, z którymi przyjdzie im się zmierzyć...


"Apartament w Paryżu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pana Musso, nazwisko to jednak nie jest mi obce. Regularnie pojawia się na licznych portalach traktujących o literaturze, więc gdy tylko nadarzyła się okazja by zapoznać się z jego twórczością, bez wahania z niej skorzystałam. Nie miałam pojęcia jakiego typu jest to literatura ani o czym jest ta książka, zaczęłam czytanie na ślepo nie chcąc by cudze opinie wpłynęły na moją własną. Przyznam szczerze, że dziś, tydzień po zakończeniu lektury, wciąż nie wiem jak ją zaklasyfikować. Ni to thriller, ni to romans. Co więc? Dobra książka!

Życie nie daje drugiej szansy. Raz stracone okazje przepadają na zawsze. Życie nie robi prezentów. Życie jest tak miażdżący walec - to despota sprawujący władzę za pomocą jednej tylko broni: czasu. Czas w końcu zawsze wygrywa. Czas to największy morderca w historii. Żaden gliniarz nigdy nie wsadzi go za kratki.

Klimat powieści zmienia się jak w kalejdoskopie. Z początku jest to piękna, senna opowieść o dwójce zagubionych ludzi próbujących uporać się ze swoimi problemami. Czuć atmosferę paryskiej bohemy, która zawsze robiła na mnie ogromne wrażenie. Potem zaczynają wkradać się tajemnice, burzliwe emocje, zaczyna zalatywać powieścią sensacyjną. Gdzieś nutka thrillera, gdzieś powiew kryminału, wszystko złączone nieoczywistym romansem. Akcja raz szybsza, raz wolniejsza, pod koniec wyrwała jak koń na wyścigach by w epilogu powrócić do swych korzeni z początku powieści. Zdecydowanie nie można się tutaj nudzić.

Żeby nie było tak cukierkowo, było kilka rzeczy, które mi osobiście zgrzytały między zębami. Chociażby bohaterowie, zwłaszcza Madeline. Niektóre jej zachowania były tak nielogiczne, że to aż biło po oczach. Nie można powiedzieć, że duet głównych postaci dojrzewał wraz z rozwojem fabuły - oni raczej przeskakiwali z jednego typu charakteru na inny i z powrotem. Zwykle po ponad 300 stronach spędzonych z bohaterem znam go dość dobrze i potrafię przewidzieć jak zachowa się w danej sytuacji, ale tym razem nie podjęłabym się takiego przewidywania nawet w sytuacjach najprostszych, wręcz codziennych. A już na pewno nie spodziewałam się ich zachowania na sam koniec. Nie mam pojęcia z czego wynikło i trochę mnie to smuci.

Nie przyznawali się do tego, oboje jednak wierzyli nierozsądnie, że tajemnice malarza pozwolą im dotrzeć do jakiejś głęboko ukrytej prawdy - szukając obrazów Lorenza, szukali bowiem również siebie.

Jedno jest pewne - Pan Musso potrafi dobrze pisać i wymyślać naprawdę pokręcone scenariusze. Momentami miałam wrażenie, że historia jest mocno przesadzona, wręcz niestworzona, ale wszystko było podane w tak miłej dla czytelnika formie, że niespecjalnie mi to przeszkadzało. Całość czytało się przyjemnie, fabuła nie nudziła, pod koniec wręcz ciężko było się oderwać od lektury.  A to chyba najważniejsze.

Słowem podsumowania, to naprawdę dobra książka. Może nie wybitna, ale zapewniająca dobrą rozrywkę na długie godziny. Historia jest wciągająca, akcja płynna a intryga na tyle zagmatwana, że trzyma uwagę czytelnika do samego końca. Z przyjemnością sięgnę po inne książki autora, jeśli będę miała okazję i to chyba najlepsza ocena tej powieści. Polecam.

Moja ocena: 7/10

7 komentarzy:

  1. Chętnie dam tej książce szansę. Oby tylko wątek romantyczny nie przesłonił tych, które interesują mnie znacznie bardziej.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek romantyczny pojawia się znienacka na samiuśkim końcu i szczerze mówiąc mnie jego brak wcześniej bardzo odpowiadał :)

      Usuń
    2. Ufff, to może być przyjemna lektura.

      Usuń
  2. Nazwisko jest mi znane jak najbardziej, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie żeby zapoznać się z twórczością autora. Ale może w dalszej perspektywie dam mu szasnę, bo często dobra-ale nie wybitna w zupełności wystarcza :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że takie książki są najlepsze. Nie da się cały czas czytać powieści wybitnych, bo człowieka przytłoczą, a i typowe odmóżdżacze na dłuższą metę nudzą. Coś takiego po środku za to jest dobre na każdą okazję :)

      Usuń
  3. Musso znajduje się w moich planach, ale raczej tych dalszych. Może kiedyś książka wpadnie w moje ręce, to z przyjemnością przeczytam.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!