Premiera: 31.07.2019
Bernadette Fox jest w swojej społeczności postrzegana jako zakała społeczeństwa. Nie udziela się w szkole swojej córki, nie dba o przydomowy ogródek, nie prowadzi życia towarzyskiego - a wręcz unika kontaktów z ludźmi do tego stopnia, że wynajmuje wirtualną asystentkę z Indii, by załatwiała za nią wszystko, co wymaga rozmowy z innym człowiekiem. Kiedy jej córka Bee w nagrodę za doskonałe stopnie prosi o wycieczkę na Antarktydę, brzmi to dla Bernadette jak najgorszy koszmar. Mimo to rzuca się w wir przygotowań nie chcąc sprawić córce zawodu - i wtedy nadchodzi plaga katastrof. Każda z nich podkopuje chwiejną równowagę Bernadette, aż dzień przed wyjazdem kobieta znika. Bee gromadzi maile, listy i własne wspomnienia próbując zrozumieć co popchnęło jej matkę do tego kroku i znaleźć jakąś wskazówkę dokąd się udała...
To jeden z tych wspaniałych momentów, gdy spodziewasz się prostej i zabawnej historyjki na wakacje, a dostajesz coś o wiele więcej. Gdy sięgasz po książkę w leniwe sobotnie popołudnie, nieco upalne, jesteś na nogach od rana i wreszcie możesz usiąść i się zrelaksować przy niewymagającej lekturze i nagle - pstryk! Podnosisz wzrok a tu ciemności egipskie, 2 w nocy a ty właśnie skończyłaś książkę i masz teraz głowę pełną refleksji. Właśnie coś takiego przytrafiło mi się w ostatni weekend. Nie wiem nawet od czego zacząć. Bo owszem, książka jest lekka i zabawna, ale tylko w formie - pod nią kryje się poważna, może trochę gorzka opowieść o zagubieniu, niespełnionych marzeniach, sukcesach i porażkach, miłości, poświęceniu i wierze w siebie.
Na pewno zauważysz, że w paszporcie Bee widnieje jej prawdziwe imię i nazwisko - Balakrishna Branch. (Powiedzmy, że kiedy się urodziła, byłam pod wpływem silnego stresu. Z resztą wtedy wydawało się, że to dobry pomysł.)
Książka napisana jest w nietypowej, choć zyskującej ostatnio popularność formie - formalnie to opowieść w narracji Bee, jednak przez większość czasu oddaje ona głos innym. Mamy tutaj maile wymieniane przez bohaterów, mamy listy i telegramy, mamy raporty i transkrypcje. Dzięki takiemu zabiegowi możemy spojrzeć na Bernadette z perspektywy różnych osób, z którymi wiążą ją różne relacje. Bo to Bernadette jest tutaj najważniejsza, będąca narratorem Bee jest tylko dodatkiem, środkiem do celu. Z tekstu szybko wyłania nam się obraz osoby nieco wyniosłej, zrzędliwej, roztrzepanej i pozornie beztroskiej, jednak im głębiej poznajemy bohaterkę, tym bardziej oczywiste staje się, że to wszystko nie tak. Jej zachowanie to reakcja obronna na dawną krzywdę, na poczucie zagubienia i paraliżujący strach. I staje się oczywiste, że jak często bywa w prawdziwym życiu, tak i tu nikt nie zadał sobie trudu zajrzenia za zasłonę niedostępności i spojrzenia na prawdziwą Bernadette. A gdyby tak się stało, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Elementem, który bardzo mi się podobał, było lekkie przerysowanie postaci i sytuacji. Wyśmiewamy tutaj trochę stereotypy, jak na przykład w przypadku Audrey - mamy z aspiracjami, dla której najważniejszym wydarzeniem roku jest organizowane przez nią śniadanie dla ważnych rodziców z sąsiedztwa, mające promować wśród nich szkołę jej syna i podnieść tym samym jej prestiż. Audrey traktuje to wydarzenie śmiertelnie poważnie - do tego stopnia, że wdziera się na sąsiednią posesję by wyciąć jeżyny, które psują idealną scenerię, jaką tworzy jej ogród. Audrey jest postacią tak fascynującą, że poprzestanę na przytoczeniu tego jednego przykładu i pozwolę Wam odkryć pozostałe jej cechy samodzielnie.
Chyba miałam niewyraźną minę. Przepraszam, ale trudno się dziwić. Nie każdy wie, jak się zachować, kiedy widzi swojego tatę w staniku, nawet jeżeli jest to stanik ortopedyczny.
Akcja toczy się dość sprawnie, cały czas coś się dzieje, mamy jednak kilka przestojów, na które chcę zwrócić uwagę. Wśród materiałów załączanych przez Bee są najróżniejsze rzeczy. Jest transkrypcja z wystąpienia na TED Talk, jest artykuł z gazety, są maile z ploteczkami mam ze szkoły Bee. Zdarza się, że przez dłuższy czas czytamy tekst, który ma niewiele wspólnego z Bernadette i fabułą w ogóle. Ja zaczęłam wręcz wzdychać ze zniecierpliwienia gdy musiałam przedrzeć się przez długi na kilka stron opis konkurencyjnych względem siebie nurtów we współczesnej architekturze. Bernadette jest architektem i zapoczątkowała nurt "eko" w budownictwie - taka informacja by w zupełności wystarczyła zamiast tego całego wywodu. Ale jeśli ma być wiarygodnie, trzeba sprawiać pozory prawdziwego artykułu. A wtedy czytelnik zaczyna się nudzić. Na szczęście takich miejsc nie było wiele.
"Gdzie jesteś, Bernadette?" jest powieścią niezwykłą. Dawno nie widziałam książki, która w tak lekki, przystępny i zabawny sposób porusza trudne tematy i sprawia, że stają się one zrozumiałe dla każdego. Lektura zostawia czytelnika z głową aż buzującą od przemyśleń, które siedzą w niej uparcie przez wiele kolejnych dni. Ja pokochałam Bernadette i jestem pewna, że Wy pokochacie ją również, jeśli postanowicie się z nią zapoznać. Przygotujcie się na sporą dawkę śmiechu, wzruszeń i współczucia - dziś w menu pełna gama emocji. Gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Sądzę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam czytasz dość różnorodnie, ale wydaje mi się, że akurat ta pozycja jak najbardziej przypadnie Ci do gustu :)
UsuńTo prawda, bardzo róznorodnie, nie lubię się ograniczać w wyborze lektur;) Obecnie czytam komedię kryminalną i jestem bardzo zadowolona - dobrze się bawię, a parę dni temu skończylam obyczajówkę, którą wywolała we mnie mieszane uczucia.
UsuńSłyszałam o filmie, ale nie sądziłam, że jest na podstawie książki. W takim wypadku muszę koniecznie nadrobić za nim zabiorę się za jej drugą inkarnacje. Pozytywna recenzja tylko zachęca, więc może i mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na pewno, to książka uniwersalna, dla wielbicieli każdego gatunku :)
UsuńPatrząc na tę okładkę nie pomyślałabym, że po jej przeczytaniu głowa aż buzuje od przemyśleń. Niczym szczególnym się nie wyróżnia. Zachęciłaś mnie i to bardzo.
OdpowiedzUsuńNo fakt, okładka nie przyciąga uwagi. Ale dobrze mówią: nie oceniaj książki po okładce ;)
UsuńZgadzam się, okładka słaba...
UsuńCenię książki, ktore poruszają ważne kwestie. Podobnie jak Agnieszka gdybym oceniała po okładce nie spodziewałabym się takiej a nie innej treści. Nie zapowiada się w ten sposób :)
OdpowiedzUsuńZnając już trochę Twój gust mam wrażenie, że ta pozycja chyba najbardziej by Ci się spodobała ze wszystkich, jakie proponowałam w tym roku :) Na nieszczęsną okładkę zaś spuśćmy zasłonę milczenia :D
UsuńOkładka czasami skrywa w sobie niesodziankę.... to tak jak z KInder niespodzianką :D
UsuńBardzo lubię, kiedy autor potrafi pisać o trudnych tematach w nie przytłaczający czytelnika sposób. Mam tę książkę w planach. 😊
OdpowiedzUsuńEkstra, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Myślę, że mi się spodoba, lubię takie powieści. :)
OdpowiedzUsuńTo jest tak uniwersalna powieść, że chyba każdemu przypadnie do gustu :)
UsuńW moim guście czytelniczym :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury :)
UsuńTytuł sobie zapisuje. Kojarzyłam okładkę, ale jakoś wcześniej nie dociekalam o czym jest ta książka
OdpowiedzUsuńBo okładka jest tak nieciekawa, że się człowiekowi nawet nie chce zainteresować, co? Też mi się zdarza, częściej niż bym chciała...
UsuńCzuję się bardzo zachęcona :) Trzeba będzie ją przeczyta :)
OdpowiedzUsuńW takim razie miłej lektury :)
UsuńMoże być ciekawie, zapisuję sobie ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Cieszę się, że udało mi się zachęcić do lektury :)
UsuńBrzmi ciekawie! Aczkolwiek osobiście nie jestem fanką książek o zaginięciach, skomplikowanej ludzkiej psychice itd. Natomiast z podobnych pozycji mogę polecić ,,Pacjentkę" oraz ,,Gdzie jest Mia"
OdpowiedzUsuńpolishines.blogspot.com
Chyba niezbyt uważnie czytałaś recenzję. "Gdzie jesteś, Bernadette" to lekka, zabawna obyczajówka dla kobiet, a Ty mi polecasz dwa thrillery i twierdzisz, że to podobne pozycje?
UsuńJuż gdzieś na którymś z blogów natknęłam się na recenzje tej książki, bardzo mnie kusi , aby ją przeczytać jeszcze przed obejrzeniem filmu, który też bardzo ciekawie sie zapowiada :-)
OdpowiedzUsuńBędę ją czytać w weekend. Ciekawa jestem, jak ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno pozytywnie, nie może być inaczej :)
UsuńChętnie bym przeczytała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Zachęcam :D
Usuńmoże w wolnej chwili sobie czytnę;)
OdpowiedzUsuńKsiążka idealna na taką właśnie "wolną chwilę" więc zachęcam :)
UsuńWłaśnie się za nią zabieram :)
OdpowiedzUsuńO, to czekam niecierpliwie na recenzję!
UsuńBrzmi bardzo zachęcająco, ale chyba jednak zdecyduję się tylko na film.
OdpowiedzUsuńTeż na niego czekam, jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie :)
UsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę, a Twoja opinia utwierdziła mnie w tym przekonaniu :)
OdpowiedzUsuńO, to bardzo miło :) Mam nadzieję, że niedługo po nią sięgniesz :)
UsuńZnasz moją opinię na temat tej książki :) Wiedziałam, że Tobie też przypadnie do gustu 💖 Coś innego prawda? A główna bohaterka to przepyszna babeczka ;)
OdpowiedzUsuń