Eden to córka byłego mistrza świata w boksie, Logan to pretendent do tytułu. Boksowania Logan uczył się u ojca Eden, jednak afera dopingowa sprawiła, że ich ścieżki się rozeszły a pomiędzy mężczyznami zapanowała wzajemna wrogość. Eden była wtedy dzieckiem, dlatego gdy wpada na Logana na gali bokserskiej, mężczyzna jej nie rozpoznaje. Dziewczyna zataja przed nim swoją tożsamość pewna, że nigdy więcej się nie spotkają. Dzieje się jednak inaczej i wkrótce ich znajomość nabiera tempa. Eden wie, że powinna wyznać Loganowi prawdę, ale za bardzo się boi, że zniszczy w ten sposób ich kiełkujące uczucie. Brnie więc w kłamstwo niepomna, że ma ono krótkie nogi a gdy prawda wyjdzie na jaw, może być już za późno na tłumaczenia...
Pani Haner szturmem podbiła serca kobiet w Polsce a recenzje jej powieści dosłownie zalały zarówno blogosferę, jak i czytającą społeczność Instagrama. Miesiącami obserwowałam zdjęcia kolejnych książek jej autorstwa pojawiające się niczym grzyby po deszczu, nim zdecydowałam, że pora chyba się zainteresować i przetestować na sobie o co chodzi w tym szaleństwie. Tak więc zeszłej niedzieli zasiadłam na kanapie z "Ring Girl" w jednej ręce i herbatą w drugiej i schrupałam tę powieść zanim nastał wieczór. Miałam duże obawy, bo za każdym razem, gdy sięgałam po "gorący romans" typu new adult, kończyło się to totalną katastrofą; wyobraźcie sobie zatem moje zdumienie, gdy okazało się, że pierwszy raz w życiu mam w stosunku do książki tego gatunku pozytywne odczucia.
Miałam cichą nadzieję, że tak znana i doświadczona autorka jak Pani Haner sprawi, że wreszcie przekonam się do podobnych powieści. Czy się udało? W pewnym stopniu. Nie mogę powiedzieć, że romanse typu new adult stały się moim ulubionym gatunkiem, ale z pewnością jest to najlepsza książka tego rodzaju, jaką czytałam, i dzięki niej z większym zainteresowaniem będę patrzeć na inne tego typu powieści. Lektura nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak miałam nadzieję, ale to po części moja wina. Będąc może po 1/4 książki przeglądnęłam pobieżnie jej dalszą cześć, żeby dowiedzieć się jak długo Eden będzie zwodzić Logana (co chyba jest mocnym dowodem, że opowieść jednak wzbudziła moją ciekawość) i zaspojlerowałam sobie na własne życzenie większość wydarzeń. Tak że tego. Zdarza się.
Największym zaskoczeniem na plus, i to ogromny, były sceny miłości fizycznej. To zawsze był ten element tego typu powieści, który budził u mnie najwięcej niesmaku i najbardziej obniżał ocenę - bo sceny te były opisane zbyt wulgarnie albo zbyt infantylnie, a do tego wszystkie zdawały się jednakowe poprzez powtarzanie w kółko trzech czy czterech zwrotów, które autor uznał za ciekawe. "Ring Girl" zasłużyła na moje uznanie przede wszystkim dlatego, że nie było tutaj wulgaryzmów pojawiających się tylko w takich scenach i pasujących do reszty powieści jak wół do karety, wszystko było zrobione ze smakiem i doskonałym wyczuciem. To było tak inne od tego, do czego byłam przyzwyczajona, że zasłużyło na dodanie ekstra punktu do oceny.
Z kolei rzeczą na minus była niestety główna bohaterka. Nie mogę powiedzieć, żebym jej jakoś specjalnie nie lubiła, ale okropnie irytowały mnie jej dziecinne, egoistyczne zachowania. Jeden przykład, na samym początku książki, żeby nie spojlerować niczego istotnego - gdy Eden jedzie odwiedzić ojca i dowiaduje się, że poznał kobietę i poprosił ją o rękę. Eden się wściekła, wygarnęła mu różnicę wieku, zrobiła wielką awanturę, a kiedy ojciec powiedział jej, że to jego sprawa, ta złapała walizkę i trzepnęła drzwiami. Co, cholera? Co, ja się pytam? Jakim prawem Eden irytuje się, że ojcu nie podoba się (ale tego nie zabrania!) jej znajomość z Loganem, a potem sama dostaje ataku szału, że jej ojciec na drugim końcu kraju znajduje sobie partnerkę? Jak w ogóle można się o coś takiego wściec? Powinna chyba być szczęśliwa, że i ojciec znalazł szczęście. Nie rozumiem tego. A Eden zachowała się w podobnie irracjonalny sposób jeszcze nie raz.
Dla kontrastu postać Logana uważam za bardzo dobrze skonstruowaną. Nie powiem jednak nic więcej, bo to taki bohater, którego najlepiej odkrywać samemu.
Kolejna rzecz, to słabe przygotowanie autorki do tematu. Piszę to jako fanka boksu, która oglądała w swoim życiu setki gal bokserskich. Walka o mistrzostwo jest wspominana kilkadziesiąt razy na przestrzeni tej książki, ale nigdy nie dowiadujemy się co to za mistrzostwo. Stanu? Kraju? Świata? Nie wiadomo. Miłym akcentem, który ogromnie zwiększył by wiarygodność tej historii byłoby poświęcenie dwóch minut na wyszukanie istniejących federacji bokserskich i dodanie jej nazwy - bo każda z federacji organizuje swoje walki o mistrzostwa. O której mowa? IBF? WBA? WBC? WBO? Jakaś fikcyjna? Bez federacji nie można walczyć o mistrzostwo, więc wyszło słabo. Ostatnia rzecz, do walk o mistrzostwo przygotowuje się miesiącami. Zawodowi bokserzy jak Floyd Meyweather, Manny Pacquiao czy moi idole bracia Klitschko nie walczą co trzy dni! Sparingi na sali treningowej - owszem. Ale nie poważne walki. Zawodowy bokser odbywa średnio jedną walkę na rok, więc książka nie ma praktycznie nic wspólnego z rzeczywistością. Rozumiem, że nie recenzuję literatury faktu tylko powieść dla kobiet, ale bez przesady - research tematu zająłby autorce 10 minut.
I właściwie ze słabych stron to tyle. Na mocną stroną z kolei były zaskakujące zwroty akcji. Może nie był to poziom thrillera, gdzie czytelnik zbiera szczękę z podłogi, ale i tak brawa, bo kilka razy poczułam się nieźle zaskoczona. Sama akcja płynie żwawo, w środkowej części nieco zwalnia, ale znużenie się nie pojawia. No i im bardziej zbliżamy się do zakończenia, tym szybciej biegnie, a finał jest tutaj naprawdę mocnym akcentem. Szybka akcja w połączeniu z lekkim stylem sprawia, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Nie byłabym jednak sobą gdybym nie wytknęła kilku błędów stylistycznych - tylko kilku, ale mimo wszystko nad warsztatem można by popracować. Chcę jednak podkreślić, że do gatunku, do którego należy ta powieść, styl pasuje idealnie i za to plus. Nikt nie przeczytałby romansu new adult napisanego językiem Marqueza.
Ogólnie, mimo kilku słabych stron, książka zaskoczyła mnie na plus. Nie mam wielkiego doświadczenia w tym gatunku, bo jak do tej pory jego przedstawiciele mnie skutecznie zniechęcali, jednak Pani Haner udało się zrobić na mnie wrażenie. Szybka, przyjemna lektura, pozbawiona wulgarnych i niesmacznych scen właściwych innym romansom - fakt, że schrupałam ją w jeden dzień chyba z resztą mówi sam za siebie. Jestem na tak. Fankom gatunku spodoba się z pewnością, pozostałym powiem tak: jeśli chcecie spróbować z czym się je ten typ literatury, to jest świetna pozycja na początek. Polecam.
Moja ocena: 7/10
Największym zaskoczeniem na plus, i to ogromny, były sceny miłości fizycznej. To zawsze był ten element tego typu powieści, który budził u mnie najwięcej niesmaku i najbardziej obniżał ocenę - bo sceny te były opisane zbyt wulgarnie albo zbyt infantylnie, a do tego wszystkie zdawały się jednakowe poprzez powtarzanie w kółko trzech czy czterech zwrotów, które autor uznał za ciekawe. "Ring Girl" zasłużyła na moje uznanie przede wszystkim dlatego, że nie było tutaj wulgaryzmów pojawiających się tylko w takich scenach i pasujących do reszty powieści jak wół do karety, wszystko było zrobione ze smakiem i doskonałym wyczuciem. To było tak inne od tego, do czego byłam przyzwyczajona, że zasłużyło na dodanie ekstra punktu do oceny.
To był mój plan na najbliższe sto lat. Nie zakochać się. Nie angażować. Korzystać z życia i niczego nie żałować.
Z kolei rzeczą na minus była niestety główna bohaterka. Nie mogę powiedzieć, żebym jej jakoś specjalnie nie lubiła, ale okropnie irytowały mnie jej dziecinne, egoistyczne zachowania. Jeden przykład, na samym początku książki, żeby nie spojlerować niczego istotnego - gdy Eden jedzie odwiedzić ojca i dowiaduje się, że poznał kobietę i poprosił ją o rękę. Eden się wściekła, wygarnęła mu różnicę wieku, zrobiła wielką awanturę, a kiedy ojciec powiedział jej, że to jego sprawa, ta złapała walizkę i trzepnęła drzwiami. Co, cholera? Co, ja się pytam? Jakim prawem Eden irytuje się, że ojcu nie podoba się (ale tego nie zabrania!) jej znajomość z Loganem, a potem sama dostaje ataku szału, że jej ojciec na drugim końcu kraju znajduje sobie partnerkę? Jak w ogóle można się o coś takiego wściec? Powinna chyba być szczęśliwa, że i ojciec znalazł szczęście. Nie rozumiem tego. A Eden zachowała się w podobnie irracjonalny sposób jeszcze nie raz.
Dla kontrastu postać Logana uważam za bardzo dobrze skonstruowaną. Nie powiem jednak nic więcej, bo to taki bohater, którego najlepiej odkrywać samemu.
Kolejna rzecz, to słabe przygotowanie autorki do tematu. Piszę to jako fanka boksu, która oglądała w swoim życiu setki gal bokserskich. Walka o mistrzostwo jest wspominana kilkadziesiąt razy na przestrzeni tej książki, ale nigdy nie dowiadujemy się co to za mistrzostwo. Stanu? Kraju? Świata? Nie wiadomo. Miłym akcentem, który ogromnie zwiększył by wiarygodność tej historii byłoby poświęcenie dwóch minut na wyszukanie istniejących federacji bokserskich i dodanie jej nazwy - bo każda z federacji organizuje swoje walki o mistrzostwa. O której mowa? IBF? WBA? WBC? WBO? Jakaś fikcyjna? Bez federacji nie można walczyć o mistrzostwo, więc wyszło słabo. Ostatnia rzecz, do walk o mistrzostwo przygotowuje się miesiącami. Zawodowi bokserzy jak Floyd Meyweather, Manny Pacquiao czy moi idole bracia Klitschko nie walczą co trzy dni! Sparingi na sali treningowej - owszem. Ale nie poważne walki. Zawodowy bokser odbywa średnio jedną walkę na rok, więc książka nie ma praktycznie nic wspólnego z rzeczywistością. Rozumiem, że nie recenzuję literatury faktu tylko powieść dla kobiet, ale bez przesady - research tematu zająłby autorce 10 minut.
Bo nieważne, ile razy upadniemy. Ważne jest, by przyznać się do
błędów i próbować je naprawić, a potem iść dalej. Najgorzej jest stanąć w
miejscu i nic nie robić.
I właściwie ze słabych stron to tyle. Na mocną stroną z kolei były zaskakujące zwroty akcji. Może nie był to poziom thrillera, gdzie czytelnik zbiera szczękę z podłogi, ale i tak brawa, bo kilka razy poczułam się nieźle zaskoczona. Sama akcja płynie żwawo, w środkowej części nieco zwalnia, ale znużenie się nie pojawia. No i im bardziej zbliżamy się do zakończenia, tym szybciej biegnie, a finał jest tutaj naprawdę mocnym akcentem. Szybka akcja w połączeniu z lekkim stylem sprawia, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Nie byłabym jednak sobą gdybym nie wytknęła kilku błędów stylistycznych - tylko kilku, ale mimo wszystko nad warsztatem można by popracować. Chcę jednak podkreślić, że do gatunku, do którego należy ta powieść, styl pasuje idealnie i za to plus. Nikt nie przeczytałby romansu new adult napisanego językiem Marqueza.
Ogólnie, mimo kilku słabych stron, książka zaskoczyła mnie na plus. Nie mam wielkiego doświadczenia w tym gatunku, bo jak do tej pory jego przedstawiciele mnie skutecznie zniechęcali, jednak Pani Haner udało się zrobić na mnie wrażenie. Szybka, przyjemna lektura, pozbawiona wulgarnych i niesmacznych scen właściwych innym romansom - fakt, że schrupałam ją w jeden dzień chyba z resztą mówi sam za siebie. Jestem na tak. Fankom gatunku spodoba się z pewnością, pozostałym powiem tak: jeśli chcecie spróbować z czym się je ten typ literatury, to jest świetna pozycja na początek. Polecam.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Już to pod jedną recenzja pisała, ale się powtórzę. Tej książki w mediach społecznościowych jest tylne, że już mi się przejadla. Do tego boks to nie jest temat dla mnie.
OdpowiedzUsuńCóż, niezła akcja promocyjna ;)
UsuńChętnie przeczytam, ale mam wrażenie, że irytująca, dziecinna bohaterka to taki znak rozpoznawczy bohaterek autorki :)
OdpowiedzUsuńNie mam porównania, ale jeśli jest jak mówisz to niefajnie...
UsuńKsiążka zbiera dosyć różne opinie. Jeżeli wpadnie mi w ręce to chętnie osobiście się przekonam jaka jest naprawdę.
OdpowiedzUsuńOk, bądźmy szczerzy. To prosty romans nastawiony na rozrywkę, nie ambitna lektura. I dlatego może zbierać niskie oceny. Ja staram się oceniać zgodnie z przeznaczeniem książki i wyszło mi, że to jeden z lepszych romansów jakie czytałam.
UsuńChętnie przeczytam, jeśli wpadnie mi w ręce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jeśli wpadnie, to miłej lektury :)
UsuńNie mam jej w planach - za dużo innych ciekawych książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem :)
UsuńRozumiemy się ;D
UsuńO proszę! :) Pewnie i tak jej nie przeczytam, ale może choć przekartkuję w jakimś Empiku po Twojej recenzji ;)
OdpowiedzUsuńTo ktoś jeszcze kupuje w Empiku? :D
UsuńJa :D Kiedy uzbieram punkty z ankiet, to wtedy w nim kupuję :) Pół roku czy rok wypełniania i aż jedna, czasem dwie książki za to kupię ;D
UsuńRaczej nie dopiszę jej do listy, do przeczytania. Za dużo mam książek, które chcę przeczytać ;).
OdpowiedzUsuńZnam to bardzo dobrze, więc nie namawiam :)
UsuńMuszę ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZatem polecam raz jeszcze :)
UsuńMam za sobą jedną powieść tej autorki, która totalnie mi nie podeszła, także nie mam ochoty na więcej.
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie namawiam. Też się do kilku autorów zraziłam i wiem jak ciężko to przezwyciężyć.
Usuńnie wiem czy by mi się ten styl pisania podobał;p
OdpowiedzUsuńNo jest dość specyficzny, naprawdę prosty. Rozumiem, że nie każdemu podejdzie.
UsuńKsiążkę mam w planach, autorka ma ciekawe tytuły na swoim koncie :)
OdpowiedzUsuńInnych nie znam, ale pewnie sięgnę po kilka jak najdzie mnie na lżejszą lekturę :)
UsuńZastanawiałam się nad tą książką. Jako "wielogatunkowa bestia czytelnicza" ;) od czasu do czasu sięgam i po powieści new adult. Na pewno będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuń"Wielogatunkowa bestia czytelnicza" - genialne! :D
UsuńCzasami lubię sięgnąć po romansy, ale do tej autorki jakoś mnie nie ciągnie :D
OdpowiedzUsuń