Żarty się skończyły, nadchodzi apokalipsa. Lucyfer, ukrywający się na ziemi od dwóch tysiącleci, aktualnie pod postacią niezwykle przedsiębiorczego nastolatka, triumfalnie powraca do swej siedziby w piekle. Wszystko jest gotowe. Czterej zaczynają działać - Amerykę nawiedza klęska głodu, Europę wszystkie możliwe epidemie, w całej Azji wybuchają konflikty zbrojne. Świat pogrąża się w chaosie. Aniołowie szykują się do wojny, tymczasem Kłamca rusza na poszukiwania Antychrysta. Niespecjalnie przeszkadza mu, że ma zlikwidować noworodka - wręcz przeciwnie, cieszy się na łatwą robotę. Na miejscu jednak okazuje się, że w tej akurat robocie nic nie będzie łatwe...
2,5: Machinomachia
2,8: Papież Sztuk
3: Ochłap Sztandaru
Nieee (wyobraźcie tu sobie kultowe "nieee" Luke'a Skywalkera)!!! Jak można przerywać taką opowieść w połowie i kazać mi czekać na następny tom nie wiadomo ile? Ja się nie zgadzam, ja zgłaszam reklamację. Drogie SQN, ja serdecznie proszę brać się za czwarty tom jak najszybciej, bo ja długo nie wytrzymam. Ja chcę wiedzieć jak to wszystko się kończy. I chcę to wiedzieć już!
Ok, nie spodziewałam się. Ani trochę nie spodziewałam się, że ten tom to tylko pół historii, która kończy się w tomie czwartym. Którego SQN wciąż nie wydało. Którego nie ma na Legimi. Którego nie ma w mojej bibliotece. Który mogę przeczytać tylko kupując stare wydanie, ale nie chcę, skoro resztę tomów mam w tych wspaniałych, nowych wydaniach. Więc teraz siedzę obrażona na cały świat, bo ta opowieść była świetna. A ja nie mogę jej dokończyć. Foch roku.
No tak - pomyślał Kłamca. - Stare, dobre czasy. Jedyne miejsce na świecie, gdzie każdy był i każdy pamięta je zupełnie inaczej.
Mam wrażenie, że dopiero w tym tomie Pan Ćwiek pokazał pełnię swoich umiejętności. Czy jest to powód do pochwał, to kwestia dyskusyjna. Ja byłam zachwycona głębszym wejściem w opowiadaną historię, bardziej skomplikowaną fabułą, większą ilością wątków, rozmachem, jaki bije z kart tej powieści. Ale rozumiem dlaczego niektórzy uważają ten tom za najgorszy. Oni tu przyszli po klasycznego "Kłamcę" a dostali coś zupełnie nowego. Rozumiem, że mogą się czuć rozczarowani, rozumiem, że może im się ten nowy pomysł nie podobać. Ja jednak jestem na tak, tak, po trzykroć tak. "Ochłap Sztandaru" jest zwieńczeniem pracy, jaką autor włożył w rozwój swoich bohaterów i świata, w którym ich umieścił. Nie widzę już pola do dalszej ewolucji, ani w ogóle jej potrzeby. Już jest dokładnie tak, jak być powinno. Właśnie o to chodziło.
Dość powszechna praktyka wśród kapłanów wszelkich religii - nie wiesz, co powiedzieć, sięgnij do korzeni dogmatu i skręć jakiś banał.
Nie będę pisać o bohaterach, warsztacie, tempie akcji - o tym wszystkim pisałam już recenzując poprzednie tomy, a ileż można w kółko czytać to samo. Jest świetnie, nie ma co się nad tym rozwodzić. Skąd więc tak niska nota, jak na te wszystkie zachwyty? Za zakończenie. Za to, że się urywa. W najciekawszym momencie. Zwykle w takich wypadkach - mimo wszystko - jeden tom tworzy jakąś całość. Jest punkt kulminacyjny, jakaś część opowieści się domyka, kończy się przynajmniej jeden wątek. Wspomnijcie chociażby "Władcę Pierścieni" - trzy tomy, jedna historia. Ale pierwszy kończy się rozpadem drużyny, a więc końcem pewnego etapu podróży. Drugi to z jednej strony bitwa o Helmowy Jar, a z drugiej przekroczenie granic Mordoru - dwa (!) punkty kulminacyjne, które domykają pewne wątki. A tutaj? Tutaj miałam wrażenie, że tuż przed rzeczonym finiszem zza rogu wyskoczył szalony samuraj i odrąbał kataną końcówkę książki, zostawiając tylko nieporęczny kikut, który nijak nie może zastąpić sensownego zakończenia. Przez 300 stron budujemy napięcie, jest coraz szybciej, coraz intensywniej, i nagle stop. Ot tak. Jakby kolejka górska zatrzymała się tuż przed szczytem najwyższego wzniesienia. Totalnie bez sensu.
To mój jedyny, ale bardzo poważny zarzut. Poza tym mamy świetną opowieść. Genialnych bohaterów, wspaniały pomysł na fabułę, duża wiedzę o religiach świata i mój ulubiony element - obszerne nawiązanie do mojej ulubionej komedii Shakespeara. To był rarytas, że place lizać. Z resztą wyjątkowo liczne w tym tomie nawiązania do popkultury również zasługują na uwagę. Wszystko super, tylko to zakończenie... Zostaje mi powiedzieć tak: gorąco Wam polecam całą serię o Kłamcy, ten tom w szczególności, ale zróbcie sobie przysługę - poczekajcie z nim do premiery kolejnego.
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Twórczość autora ciągle jest dla mnie niezbadanym terenem. 😊
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie sądzę, żeby przypadła Ci do gustu :)
UsuńĆwiek to jeden z lepszych polskich pisarzy ^^ też uwielbiam tą serie :)
OdpowiedzUsuńCóż, na pewno lepszy niż Ziemiański, którego książki śnią mi się po nocach w koszmarach xD
UsuńLoki ma duży urok ;)
OdpowiedzUsuńOj tak :D
UsuńNA ten moment podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, rozumiem :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji czytać książki tego autora, ale mam w planach. Fajnie jednak przed tym widzieć, że to dobra seria.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Bardzo dobra, tylko tego ostatniego tomu brakuje i na wydanie go się nie zanosi na razie...
UsuńKusi mnie ta historia, ale nie jestem do niej w zupełności przekonana.
OdpowiedzUsuńSpróbować nie szkodzi, prawda? ;)
UsuńPóki co odpuszczę sobie tę serię
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
Nic na siłę :)
UsuńPowtórzę się, ale serio chcę przeczytać tę serię. Czuję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńNa pewno :)
UsuńTwoj entuzjazm zaczyna mi się udzielać
OdpowiedzUsuńKurcze, to szkoda, że skończyły mi się dostępne tomy, bo może w końcu bym Cię przekonała :D
UsuńAutor mi jeszcze nie znany ;) widzę, że to cykl.
OdpowiedzUsuńOwszem, zachęcam do zapoznania się z autorem :)
Usuńmuszę się w końcu wziąć za tego autora dzieła:D
OdpowiedzUsuńKoniecznie :D
UsuńWidzę te książki, i widzę i dalej nie umiem się do nich przekonać. Może się jeszcze bliżej z opisami jego książek. :)
OdpowiedzUsuńPrzemyśl dobrze, bo to dość specyficzna literatura :)
UsuńŚwietna seria, zdecydowani warta poznania :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach :)
Usuń