niedziela, 15 września 2019

"Wyspa" - Sigridur Hagalin Bjornsdottir

Hjalti, wzięty islandzki dziennikarz, i Maria, wybitna skrzypaczka urodzona w Hiszpanii, rozstają się w przeddzień katastrofy. Z początku nic nie zapowiada nadchodzącego horroru - ot, pada internet. Wkrótce okazuje się, że padły wszystkie sposoby komunikacji z kontynentem, a wysyłane na zwiad statki i samoloty znikają z radarów i nigdy nie wracają. Islandia zostaje odcięta od świata. Przez jakiś czas ludzie żyją normalnie, jednak szybko okazuje się, że wyspa nie jest w stanie wyżywić wszystkich jej mieszkańców bez wymiany handlowej z sąsiadami. Gdy zapasy zaczynają się kończyć, w ludziach górę biorą najgorsze instynkty, a ich wściekłość w pierwszej kolejności uderza w imigrantów - jak Maria...


"Wyspa" to kolejna książka, którą przeczytałam po lekturze entuzjastycznej recenzji Moniki Olgi. Jest dla mnie jasne skąd biorą się recenzje wychwalające tę powieść i w pewnej części przyznaję im rację. To opowieść "z misją", która ma za zadanie przede wszystkim zmusić nas do myślenia, a dostarczenie przeżyć literackich jest zdecydowanie niżej na jej liście priorytetów. I tu jest problem. Bo ja nie potrafię ocenić tylko tej "misji" nie zwracając uwagi na warstwę literacką - a w tym przypadku ona poważnie kuleje.

Zajmijmy się najpierw ową misją. To, co się dzieje na Islandii, jest najzwyczajniej przerażające. To już nie jest walka o przetrwanie, to walka o najbardziej chore i wypaczone idee, jakie może zrodzić ludzki umysł. Żeby zapanować nad społeczeństwem, wprowadzone zostają rządy totalitarne, a w takich warunkach najlepiej czują się wszystkie odpady społeczeństwa - złodzieje, mordercy, tępe karczki zafascynowane przemocą. Nietrudno zgadnąć co nadchodzi później - rasizm, homofobia, ksenofobia. Bo jakim prawem imigranci mają zjadać jedzenie naszych dzieci? Niech spadają do siebie, nikt ich tu nie zapraszał. Islandia dla Islandczyków. Wyobraźcie sobie, że ONR to nie banda upośledzonych umysłowo debili organizujących co roku hałaśliwy, ale przeważnie nieszkodliwy marsz. Wyobraźcie sobie, że to partia rządząca i zarazem siły wojskowe. Strach nawet o tym myśleć.  A teraz zastanówcie się czy Wy sami nie myślicie czasem z niechęcią o imigrantach, chociaż przecież nic złego się nie dzieje - macie dach nad głową i pełne brzuchy. Pewnie każdemu, nawet najbardziej tolerancyjnemu się zdarzyło. A skoro zdarzyło się w czasach dobrobytu, to jaką macie gwarancję, że gdy nadejdzie kryzys, nie staniecie ramię w ramię z ONRem by wyrwać przybłędom jedzenie, którego potrzebują Wasze dzieci? Jaką macie gwarancję, że gdy świat się będzie kończył Wy zachowacie człowieczeństwo? To dopiero przerażająca wizja. Tak, niewątpliwie "Wyspa" zmusza do głębokiego zastanowienia się nad sobą samym i całym społeczeństwem.

Bandyci są niegroźni, dopóki pozostają osamotnieni. Niebezpieczni robią się dopiero wtedy, kiedy normalni, inteligentni i wykształceni ludzie stają z nimi w jednym szeregu i biorą udział w tych okropnościach.

W warstwie literackiej już nie jest tak dobrze. Bohaterowie nie budzą większych emocji, ich charaktery wydaja się niespójne i w większości podobne do innych. Niewiele miejsca tak naprawdę jest poświęcone ich uczuciom i przemyśleniom, narrator zdaje się patrzeć na nich z góry i beznamiętnie relacjonować ich perypetie. Ja miałam to szczęście, że zdecydowałam się na audiobooka z Adamem Ferencem w roli lektora, w której odnalazł się wprost genialnie. Nawet tym bezdusznym opisom potrafił nadać emocje, dzięki czemu słuchało mi się tej książki o wiele lepiej. Podobały mi się też wtrącane tu i ówdzie fragmenty ogłoszeń, proklamacji i artykułów z gazet.

Nie musimy się obawiać niczego, poza własnym strachem. A oni go w nas wzbudzają. Niektórzy są w stanie zniszczyć naród, byle tylko dorwać się do władzy. Żeby rządzić na zgliszczach.

Moim największym zarzutem, który najbardziej wpłynął na ocenę, jest konstrukcja fabuły i jej zakończenie. Pomysł na fabułę jest fajny, ten nagły zanik wszelkich kontaktów z kontynentem. Tylko... no skończyłam książkę i dalej nie wiem co się stało. Skąd ta awaria? Co ze światem poza Islandią? Odnoszę wrażenie, że logiczne uzasadnienie tak specyficznej awarii wymagało za dużo myślenia, więc autorka po prostu machnęła na to ręką. I to mnie razi. Nie mogę tutaj uniknąć porównań z "Blackout" Marca Elsberga - tu wyraźnie widać, że autor spędził długie godziny studiując temat sieci energetycznych zanim zabrał się do pisania, dzięki czemu wszystko ładnie się łączy i nie ma żadnych nieścisłości. Co zaś do zakończenia - to ono nic nie kończy. A tym bardziej nic nie wyjaśnia. Nie wiemy co z awarią, nie wiemy co z bohaterami, nie wiemy co z resztą świata. Ciekawe wątki zostają ucięte - jak chociażby wątek anarchistów i przystąpienia do nich jednej z postaci. Nic nie wiemy. Kolejna książka, której zabrakło 50 stron.

Z tego wszystkiego wychodzi nam książka z mocnym i ważnym przesłaniem, ale karygodnie niedopracowana. Nie mogę, nie potrafię pominąć jej wad tylko dlatego, że uczy nas czegoś ważnego. Owszem, zmusza do refleksji, wywołuje dyskusję i za to należy jej się pochwała. Ale obojętność, z jaką traktuje bohaterów i wydarzenia, a także fakt, że niczego nie wyjaśnia, nie podaje nawet przyczyny awarii - to woła o pomstę do nieba. Jeśli chcecie przeczytać dobrą książkę tego typu, polecam wspomniane wcześniej "Blackout". Tą pozycję mogę polecić jedynie prawdziwym pasjonatom takich klimatów.

Moja ocena: 6/10

22 komentarze:

  1. Wydawała się ciekawa, szkoda że ma takie wady.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak,dla mnie, zbyt przerażająca historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem przekaz musi być przerażający, żeby dotarł do odbiorcy...

      Usuń
  3. O nie! Uwielbiam "Blackout", czytałam go z wypiekami na twarzy i chyba nie mam chęci obniżać poprzeczki. W wielu książkach można przeczytać podobną misję, podaną w bardziej zjadliwy sposób. Także tym razem książkę odpuszczam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli "Blackout" Ci się podobał, to tutaj możesz się trochę rozczarować :(

      Usuń
  4. Taka średnia ocena, nie wiem więc czy się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę namawiać, chociaż nakłaniam do rozważań na temat :)

      Usuń
  5. Dziękuję za odniesienie się do mojej recenzji :)
    Po przeczytaniu Twojego wpisu muszę czym prędzej znaleźć "Blackout" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj musisz. Jeśli podoba Ci się "Wyspa", to "Blackout" spodoba Ci się tym bardziej! Tylko ostrzegam, że to niezła cegła, chyba coś pod 700 stron, z tego co pamiętam :)

      Usuń
  6. Mam mieszane uczucia odnośnie do tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem przekonana ale dzięki Tobie dowiedziałam się wiecej o tej książce ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomyślę jeszcze nad tą książką. Te niewyjaśnione wątki trochę zniechęcają, ale też intryguje mnie ta pozycja. Zastanowię się. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. hm nie lubię niewyjaśnionych rzeczy w książce;p wolę kawa na ławę o co chodziło np pod koniec dzieła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, po co w ogóle zaczynać opowieść jak nie ma się zamiaru jej kończyć?

      Usuń
  10. Po opisie wydawala mi sie super ciekawa, ale po twojej recenzji jeszcze sie zastanowie czy ja przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Jeśli możesz, zostaw komentarz. Zajmie Ci to nie więcej niż 2 minuty, a dla mnie będzie wspaniałym prezentem i dużą motywacją. Dziękuję!